Na samym wstępnie trzeba zacząć od wyjaśnienia słowa
parytet. Pochodzi on z języka łacińskiego „paritas” , „paritatis” i oznacza
równość[1]. Jednak
to proste słownikowe przełożenie nie ma całkowitego odzwierciedlenia w
rzeczywistości. W potocznym rozumieniu parytety mają prowadzić do zrównania
kobiet i mężczyzn na podstawie prawa. Najczęściej to słowa pojawia się w
politycznym dyskursie, gdzie kobiety domagają się dostępu do funkcji
publicznych tak samo jak płeć przeciwna. Główne założenia parytetów opierają
się na wysokim poziomie reprezentacji kobiet w parlamencie, urzędach publicznych,
wymiarze sprawiedliwości oraz na listach wyborczych[2].
Kobiety walkę o prawa wyborcze rozpoczęły już w XIX
wieku. Głównie objęło to terytoria Europy i Stanów Zjednoczonych. W Ameryce
Północnej hasła równości politycznej były najbardziej chwytliwe, ponieważ
powstałemu co dopiero państwu bardzo bliskie były idee demokratyczne. (Trzeba
mieć na uwadze, że rozwój parytetów wiąże się z rozwojem i upowszechnieniem
demokracji w poszczególnych krajach)[3]. Jednak
dopiero na początku XX wieku w Europie doczekały się uzyskania praw wyborczych.
W 1906 roku Finlandia jako pierwszym krajem, który dał kobietą możliwość
głosowania. Ostatnim państwem był Lichtenstein. Zmienił on prawo wyborcze w
1985 roku. Polska nadała prawa wyborcze w 1919 roku. Był to ważny moment dla
naszego kraju. Od roku Polska posiadał status niepodległego państwa. Obecnie
duża część krajów demokratycznych zobowiązuje się do przestrzegania równych
praw politycznych kobiet i mężczyzn. Jednak w rzeczywistości nie respektuje się
tych praw. Wciąż jest daleko realnego udziału kobiet w życiu publicznym.
Jak podają dane, obecnie średni udział kobiet w
życiu politycznym wynosi niecałe 15%. Główny cel do podział pół na pół, czyli
50% kobiet i 50% mężczyzn w sektorze publicznym. Póki co stowarzyszenia kobiece
dążą do uzyskania minimum 30% na podejmowanie decyzji[4].
W czerwcu 2009 roku odbył się w Warszawie Kongres
Kobiet „ Kobiety dla Polski, Polska dla Kobiet”. Mówiono na nim o dyskryminacji
kobiet w życiu publicznym, nierównym dostępie do nauki i życia zawodowego[5].
Joanna Cieśla, autorka artykułu „Za mało za to samo”
porusza ważne kwestie nierówności płci, które również podejmowano na Kongresie.
Wspomina ona o dyskryminację związaną z wynagrodzeniem kobiet i mężczyzn.
Autorka popiera swoją tezę złą polityką rodzinną państwa, złe rozwiązania
systemowe proponowane przez rząd polski[6].
Teraz przejdę do przedstawienie własnego zdania na
temat parytetów. Po pierwsze kobiety są w stanie jednocześnie udzielać się w
życiu publicznym i prowadzić dom, wychowywać dzieci. Macierzyństwo w żaden
sposób nie ogranicza kobiet w rozwoju zawodowym. W społeczeństwie polskim od
wieków dominował system patriarchalny. Jednak czasy się zmieniły, dlatego warto
by zmienił się światopogląd ludzi.
Po drugie, społeczeństwo składa się z kobiet i
mężczyzn. Nie powinno być tak, że tylko mężczyźni powinni decydować o losach
wszystkich ludzi. Kobiety również mają prawa głosu na tematy, o których tak
naprawdę mężczyźnie nie mają pojęcia.
Kolejnym argumentem jest to, że udział kobiet w
urzędach publicznych w żaden sposób nie odzwierciedla ich wykształcenia i kwalifikacji.
Posiadają one lepszy poziom edukacji niż mężczyźni a często zdarza się tak, że
zajmują gorsze pozycję ze względu na płeć. Jest to jawna dyskryminacja.
Od wielu lat kraje UE na pierwszym miejscu stawiają
politykę równościową. Jest to główny priorytet ich działań. Polska jako członek
UE od 2002 roku powinna również respektować prawa, które obowiązują w całej
Europie.
Mężczyźni lubią mówić o równouprawnieniu szczególnie
przed wyborami w swoich programach wyborczych. Jednak jak przychodzi do realizacji
zakładanych planów, to zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Margaret Thatcher,
była brytyjska premier tak mówiła o roli mężczyzn i kobiet w polityce: „Jeśli
chcesz, aby coś zostało powiedziane, idź do mężczyzny. Jeśli chcesz, żeby
zostało zrobione, idź do kobiety”. Te zdania pokazują, że kobiety są bardziej
stanowcze w swoich decyzjach i są bardziej obrotne i przebojowe.
Jednak aby doszło to uprawomocnienia parytetów, same
kobiety powinny tego chcieć. Zazwyczaj z powodu nie powodzeń, wycofują się one
z polityki i dają wolną rękę mężczyzną. Dzięki konsekwentnym działaniom i
śmiałym decyzją są w stanie więcej zdziałać. Nie powinny poddawać się męskiej
dominacji, ale walczyć o swoje prawa wyborcze. Jeśli kobietą w Europie
zachodniej się udało to dlaczego w Polsce nie może być tak samo. Żyjemy w
demokratycznym państwie i wszystkie prawa i idee tej koncepcji politycznej
powinny być realizowane, bez żadnych wyjątków. Mam cichą nadzieję, że coraz
większy udział kobiet w życiu publicznym ułatwi im drogę do równości
politycznej.
[1]
Antoni Bielkowicz, Słownik polsko-łaciński. T.1, A-O, Kraków 1866.
[2] http://www.eioba.pl/a/28hg/parytety-plci,
17.06.2013.
[3]
Andrzej Chwalba, Historia powszechna XIX wieku, Warszawa 2009.
[5] http://www.kongreskobiet.pl/,
17.06.2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz