poniedziałek, 17 czerwca 2013

Czy piękno daję drogę do sukcesu ?

Tytuł mojego wpisu :Czy piękno daję drogę do sukcesu, jest dość przewrotne i subiektywne? Osobiście uważam, że osoby które są atrakcyjne wizualnie i mają coś "mądrego" do powiedzenia to zawsze będzie im łatwiej w życiu zawodowym. Jednak nie chcę pisaćw tym wypadku o osobach atrakcyjnych i zdrowych fizycznie jednocześnie. Chce się skupić na osobach niepełnosprawnych.
Osobom niepełnosprawnym jakby na stracie jest gorzej. Są wykluczone społecznie ze względu na swój jakby to nazwać: defekt ciała. Jednak jest spora grupa niepełnosprawnych, która nie siedzi zamknięta w domu ale intensywnie działa na polu społeczno-zawodowym. W tym momencie chciałabym nawiązać to jednej konkretnej osoby: Natalii Partyki. Takie informację znalazłam na jej oficjalnej stronie:

Data urodzenia: 27.07.1989
Miejsce urodzenia: Gdańsk
Znak zodiaku: Lew
Klub: SKTS Sochaczew
Uczelnia: Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, kierunek Sport Olimpijski
Hobby: sport, muzyka, psychologia


W tenisa stołowego zaczęłam grać w wieku 7 lat, dzięki mojej starszej siostrze, która pierwsza rozpoczęła treningi i dzięki rodzicom, którzy bardzo chcieli, abym spróbowała swoich sił w sporcie. Początkowe odbijanie dla zabawy szybko przerodziło się w coś więcej. Pierwsze kroki przy ping-pongowym stole stawiałam w klubie MRKS Gdańsk pod okiem śp. trenera Aleksandra Mielewczyka, a następnie Bronisława Zygmanowskiego. Równocześnie zostałam zgłoszona do gry w klubie dla osób niepełnosprawnych „ZRYW” Wejherowo. Już od samego początku miałam wiele chęci do treningu, ponieważ niespełna po 6 miesiącach od momentu , w którym pierwszy raz złapałam rakietkę do ręki , miałam wystartować w Mistrzostwach Polski Niepełnosprawnych.
Tenis stołowy jest moją największą pasją i tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez celuloidowej piłeczki. Mimo tego, że sport to wiele wyrzeczeń i dni spędzonych poza domem to nigdy nie żałowałam, że zaczęłam trenować, ponieważ wszystkie lata spędzone na treningach i turniejach wiele mnie nauczyły. Gra sprawia mi dużo radości i satysfakcji więc z tenisem stołowym na pewno wiążę swoją przyszłość. Chciałabym grać na wysokim poziomie przez najbliższe kilka bądź kilkanaście lat i mam nadzieję, że w tym czasie uda mi się zrealizować moje sportowe cele i marzenia. A jest ich całkiem sporo. Jak na razie moja kariera zmierza we właściwym kierunku i mam nadzieję, że nadal będę podążać właściwą drogą , która pozwoli mi rozwijać się sportowo[1]

https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/526448_163726690429856_1901273844_n.jpg

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpICHBziUaGNzZEOWed47oSPIuD6aWk3ATjtwxm3227PEMEVibd9gnVwYMtcYJdLtsOW7itPEkZWOf_1AP28OJY77tH18h-oaQgl2tazcMyoNPrCxa8-oOxPc34su1cV0bwZRdN7y-TETS/s320/natalia-partyka-2008.jpg

https://sphotos-a.xx.fbcdn.net/hphotos-ash4/s320x320/420399_431199826962068_1791377033_n.jpg
Bez wątpienia Natalia Partyka jest wyjątkowo postacią w świecie sportu. Dzięki swojej determinacji i zaangażowaniu osiągnęłam bardzo wiele sukcesów na polu sportowym. Jednak zastanawiam się na inną sprawą. To tak naprawdę świat mediów kreuję popularność ludzi ze świata sportu, polityki etc.  Czy jeśli Natalia Partyka nie była by tak atrakcyjną, młodą dziewczyną równie szybko zyskała by popularność. Czy przez same osiągnięcia sportowe mogłaby liczyć na tak dużą popularność?
Osobiście uważam, że było by jej ciężko. W końcu ile niepełnosprawnych sportowców odnosi równie dużo sukcesów sportowych co Natalia Partyka a jakoś nie są tak znane jak ona. Oczywiście każdy może mieć odmienne zdanie na ten temat, jakby jest to pytanie otwarte.

Coco Chanel - kobieta, która zmieniła kobiecą modę.


Wydarzenia jakie miały miejsce w XX wieku całkowicie zmieniły położenie społeczne i ekonomiczne kobiet. Wybuch I wojny światowej doprowadził do swoistej rewolucji obyczajowej i światopoglądowej, które zasadniczo wpłynęły na odzież damską. Inicjatorką przemian była Gabrielle Bonheur Chanel, potocznie nazywana Coco Chanel. W połowie lat 20. XX wieku nowatorskie pomysły Francuski diametralnie zmieniły modę damską i pozwoliły jej wkroczyć w nowoczesność.  Swoim śmiałymi projektami Coco wyswobodziła kobiety z wielowiekowej tradycji i stworzyła wizerunek silnej i niezależnej osoby[1].
Tematyka stroju jest bardzo wieloznaczna. Oprócz znaczenia symbolicznego ilustruje społeczne obyczaje i umiejętności a także działania ekonomiczne i dzieje historyczne[2]. Przemiany związane z ubiorem  znajdują obicie w wielu dziedzinach – ja chciałabym się skupić na różnicach płci, ze szczególnym uwzględnieniem zmian jakie miały miejsce w damskich strojach. Czy rewolucje jakie dokonała w latach 20 i 30. XX wieku Coco Chanel nieodwracalnie przemieniły sytuacje kobiet? Czy dało to początek długiej drogi wyzwolenia i coraz szerzej omawianej kwestii emancypacji kobiet? Postaram się odpowiedzieć na te pytania odwołując się do biografii Chanel.
Coco Chanel to ikona mody europejskiej XX wieku. Jej życiorys jest niezwykle bogaty, która stała się inspiracją dla wielu twórców. W 1968 roku powstał musical „Coco” autorstwa Fredericka Brissona z Katherine Hepburn w roli głównej. W 2009 roku pojawiły się w kinach dwa filmy biograficzne : „Coco avant Chanel”, gdzie projektantkę zagrała Audrey Tautou. Drugą ekranizacją był  „Coco Chanel et Igor Stravinsky” z tytułowo rolą Anna Mouglalis. Chanel jest ciągle jedną z najbardziej intrygujących kobiet XX wieku, która w znaczący sposób wpłynęła na  zmiany światopoglądowe zwykłych kobiet. Poprzez strój dała im więcej swobody i wolności. Chociaż odnosiła sukcesy na polu zawodowym to życie prywatne dostarczało jej dużo więcej porażek[3]. Justine Picardie, autorka "Coco Chanel. The Legend and The Life" w takimi słowami opisała życie projektantki: „Świat Chanel przypomina cebulę - jest w nim tyle warstw - różnica polega jednak na tym, że pachnie on Chanel No. 5 a nie jak cebula”[4].
   Coco szokowała również strojem. Pozbyła się gorsetu, nosiła proste kołnierzyki i męskie krawaty. Jej ubrania były bardziej zbliżone do męskiego niż damskiego. Warto kilka słów wspomnieć o gorsecie, który przez wiele wieków znajdował się w codziennym stroju kobiet. Jednocześnie co sprawiło, że z niego zrezygnowano. Wojciech Kopaliński z swojej „Encyklopedii drugiej płci” tak opisuje gorset: „ Jest to wcięty haftowany kaftanik bez rękawów, który był noszony na koszuli albo bluzce. Miał na celu wysmuklenie sylwetki. Znany w świecie mody od XVI do początku XX wieku. Uważany za niezbędny sposób poprawienie nieodpowiedniej figury kobiecej”[5]. Dlaczego godziły się na takie tortury?  Odpowiedź jest bardzo prosta : kobiety, aby czuć się kobieco potrafiły i nadal potrafią wiele znieść tylko po to, żeby dowieść swojej atrakcyjności. Kobieta otyła była utożsamiana z niechlujstwem i brak samokontroli, dlatego też wciskała się w gorset, który miał  jej dodać delikatności i subtelności[6].  Do zrzucenia gorsetu apelowali lekarze i higieniści, ponieważ deformował on żebra. Na poniższym obrazku widać jak wyglądały kobieta przed i po noszeniu gorsetu.
http://balkonetka.pl/static/uploads/2008/06/organ-repositioning.jpg

Coco Chanel pozbywała się gorsetu, żeby kobieta czuła się wolna i nieskrępowana fizycznie. Początkowo spotkało się to z sprzeciwem społeczeństwa, jednak kobiety zauważyły zalety nie noszenia „pancerza” i stopniowo rezygnowały z tej części garderoby. 
Kolejnym elementem, który zmienił wizerunek płci damskiej była fryzura chłopięca inaczej nazywana na pazia. W 1915 roku Coco Chanel jako jedna z pierwszy kobiet ostrzygła włosy. Za jej pomysłem poszła aktorka Asta Nielsen wcielając się w rolę Hamleta w 1920 roku. Była to swoistego rodzaju rewolucja obyczajowa, ponieważ długie włosy od paleolitu utożsamiano z wyłącznym atrybutem kobiety[7].
Lata 20. XX wieku to bardzo ważny okres dla Chanel. Z tego czasu pochodzą najbardziej znane stroje Coco – „mała czarna” oraz „damskie spodnie”. Proste klasyczne ubrania uzupełniała o efektowne dodatki m.in. białe sztuczne perły. Sama mawiała, że w czerni i beli znajduję się absolutne piękno. W 1921 roku powstają perfumy „Chanel nr 5”, które były jednym z pierwszych zapachów wykorzystującym mieszanki chemiczne. Zapach stał się bardzo popularny na salonach. Marylin Monroe zapytana w czym sypia – odpowiedziała „Oczywiście w 5 Chanel” [8].
http://lula.pl/lula/1,97804,6691355,Kultowe__mala_czarna.html

Coco łamała wszelkie tematy tabu. Poprzez strój pokazywała swoją wolność i niezależność. To co w społeczeństwie przystawało tylko mężczyzną ona robiła bez najmniejszych skrupułów. Chodzi mu to o palenie papierosów i jazda okrakiem na koniu. Damie nie godne było takie zachowanie. Jednak Chanel nie bała się wyrażać swoich odmiennych opinii na trudne problemy. Znamienne są słowa projektantki: „ Przywróciłam kobiecym ciałom wolność. To ciało pociło się w paradnych strojach , pod koronkami, gorsetami, desusami, watowaniami”[9]. Wg Coco kobieta powinna czuć się w swoim stroju komfortowo i wygodnie. Ubiór miał nie krępować jej ruchów. Wygoda i elegancja to dwie zasady, na które stylistka zwracała szczególną uwagę.




[1] Małgorzata Możdżyńska - Nowotka, O modach i strojach, Wrocław 2002, s.253; http://www.polityka.pl/historia/204518,1,coco-chanel.read 21.05.2011r.
[2] Maguelonne Toussaint – Samant, Historia stroju, Warszawa 1998r., s. 15.
[5] Wojciech Kopaliński, Encyklopedia „drugiej płci”. Wszystko o kobietach, Warszawa 2006r., s. 607.
[6] Tamże, s. 607.
[7] Kopaliński W., Encyklopedia… , s. 606.
[8] Toussaint – Samant M., Historia…, s. 33.

Dewiacja a wykluczenie społeczne.


Zachowania dewiacyjne występowały zawsze, jednak po wpływem przemian kulturowych i politycznych stały się bardziej rozpowszechnione i uwydatnione różne w różnym czasie. Potocznie przyjmuje się, że dewiacja to zachowanie naruszające normy społeczne. Słowo wywodzi się z języka łacińskiego (devio – schodzę z drogi) i oznacza odchylenie, zboczenie. Pojęcie rozpowszechniło się w naukach społecznych a głównie w socjologii po II wojnie światowej jako opozycja wobec patologii oraz dezorganizacji społecznej[1]. Obecnie dewiacja w ujęciu socjologicznym rozumiana jest jako postawa i zachowania jednostek i grup społecznych sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami danej zbiorowości[2]. Jednak warto zwrócić uwagę, że zachowania dewiacyjne są zmienne w czasie i przestrzenni, dlatego nie należy ich definiować zbyt ogólnie. Bardzo ważny jest kontekst czasowo-przestrzenny oraz kryteria normatywne wybranej społeczności[3]
            Bez wątpienia dewiacja jest to zjawisko zmienne w czasie a jednocześnie ukazanie jak trudno jest wyznaczyć jej granice. Jednak co współcześnie uznaje się za zachowanie dewiacyjne a co nie. Jakie dewiacje można zaliczyć jako pozytywne a jakie należy określać negatywnie.  Kto definiuje danego zjawisko jako dewiacje? Jakie spojrzenie na te same odchylenia społeczne mają przedstawiciele różnych pokoleń, tym bardziej skrajnych. Dzięki takiemu obrazowi będzie można zauważyć co i dla kogo jest dewiacją. Myślę, że odpowiedzi na te pytania są subiektywne. 
Ale kto to jest dewiant? Tak naprawdę nie istnieje określony profil dewianta, to społeczna widownia tworzy jego portret i pokazuje co jest zachowaniem dewiacyjnym a co nie. Becker i Erikson w swoich rozważaniach wskazują, że to ludzie określają jakie zachowanie jest zachowaniem dewiacyjnym. W myśl teorii stygmatyzacji, raz nadana etykieta dewianta, jest trudna do odczepienia. Człowiek do końca życia będzie naznaczony piętnem dewianta. 
Becker H.S. Outsiderzy…, s.7-18. Kwaśniewski J. Społeczeństwo…, s. 16-21.






[1] Encyklopedia Socjologii, tom 1. Komitet Socjologii Pan i Oficyna Naukowa. Warszawa 1998. s.125.
[2] Anna Kubisa – Ślipko, Słownik wyrazów obcych, Wydawnictwo Aneks, Wałbrzych 2005, s. 148.
[3] Encyklopedia Socjologii, tom 1…. s.126.

Wszystko się zmienia, trendy też.


Prawie każdy z nas ma konto na portalu społecznościowym, prawda? Wręcz dziwimy się, jeżeli ktoś go nie ma! Wszyscy, bez względu na wiek, wykształcenie, wyznanie klikamy w facebooka, twistera, tumbla i inne bajery. Twórcy portali prześcigają się w zaspokajaniu potrzeb użytkowników i podążaniu za modą. Jeszcze chwilę temu każdy miał konto na naszej klasie, a już dzisiaj musiała ona oddać berło wszechobecnemu facebookowi. A gdzie w tym wszystkim Twitter?

Ćwierkacz jest bardzo popularny wśród gwiazd kina, muzyki, sportowców i tak zwanych cele brytów. Krótkie, przyjemne wiadomości podbiły serca ludzi na całym świecie. Mało pisania, maksimum treści. Twitter podbija serca coraz szerszej rzeszy ludzi. Został stworzony tak, aby było lekko, łatwo i przyjemniej. Zdałeś egzamin? Tweet. Masz nowy telefon? Tweet. Urodził ci się syn? Tweet! Facebook jest w chwili obecnej starszym i bardziej doświadczonym bratem twittera, a jego forma jest zdecydowanie szersza. Wstawianie zdjęć, multum aplikacji czy ogrom reklam, którymi zasypują nas twórcu facebooka sprawia, że momentami jesteśmy na niego źli, a i tak każdego dnia sprawdzamy, co słychać u znajomych i dzielimy się z nimi informacjami. Może nadszedł czas twitteromanii? Bo przecież kiedyś musi się nam znudzić hodowanie wirtualnej kukurydzy tak, jak kiedyś znudziło nam się buszowanie po naszej klasie.

Portale społecznościowe są wszędzie! Nie ma stacji telewizyjnej, która nie ma swojej strony na fejsie, nie ma gwiazdy, która jej nie ma! Reklama, zdjęcia, All In one. Wszystko za jednym zamachem! Wash&go!

Ilu ludzi, tyle preferencji, a opcji jest wiele. Warto sprawdzić je wszystkie i wybrać najbardziej odpowiednią dla siebie. Przekonać się na własnej skórze. Klik czy lajk. Jednak czas tych dwóch portali również minie i ustąpią one miejsca kolejnym trendom, nad którymi parują mózgi grafików i webmasterów.

Znajomości internetowe


Portale społecznościowe pozwalają nam utrzymać, zawierać czy umacniać znajomości. Każdy z nas ma znajomego na drugim końcu Polski, który jest blisko nas właśnie dzięki Internetowi. Zakładanie kont sprzyja również zawieraniu nowych znajomości czy odnajdywaniu miłości szkolnych. Twórcy portali dają nam wolną rękę, możemy przebierać i wybierać. Podpowiadają nam, co zrobić z wolnym czasem. Twórcy naszej klasy nakłaniali nas do odświeżania starych znajomości, facebook pozwala nam dzielić się z innymi dniem dzisiejszym. Jest to ogromna zaleta tego typu portali i w krótkim czasie stała się ona jednym z najważniejszych aspektów naszego życia.

Poznawanie ludzi przez Internet może być bardzo fascynujące. Odrobina niepewności, kto tak naprawdę czai się po drugiej stronie monitora i to uczucie, kiedy internetowy Nick w końcu zamienia się w realną postać, która mówi i czuje… A później już tylko do nas zależy to, jak dana znajomość się rozwinie. Internet mimo to, że sprawia nam dużo kłopotów, np. kradnąc czas, spełnia również bardzo korzystne funkcje. Warto jednak zachować granicę między rzeczywistym światem a wirtualna rzeczywistością. Zdrowy rozsądek powinien zawsze brać górę, a wtedy poznawanie nowych ludzi przez Internet może być naprawdę wspaniałą zabawą. Każdego dnia możemy trafić na bratnią duszę gdzieś tam, po drugiej stronie światłowodu.


Czy parytety istnieją w polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej?


Na samym wstępnie trzeba zacząć od wyjaśnienia słowa parytet. Pochodzi on z języka łacińskiego „paritas” , „paritatis” i oznacza równość[1]. Jednak to proste słownikowe przełożenie nie ma całkowitego odzwierciedlenia w rzeczywistości. W potocznym rozumieniu parytety mają prowadzić do zrównania kobiet i mężczyzn na podstawie prawa. Najczęściej to słowa pojawia się w politycznym dyskursie, gdzie kobiety domagają się dostępu do funkcji publicznych tak samo jak płeć przeciwna. Główne założenia parytetów opierają się na wysokim poziomie reprezentacji kobiet w parlamencie, urzędach publicznych, wymiarze sprawiedliwości oraz na listach wyborczych[2].
Kobiety walkę o prawa wyborcze rozpoczęły już w XIX wieku. Głównie objęło to terytoria Europy i Stanów Zjednoczonych. W Ameryce Północnej hasła równości politycznej były najbardziej chwytliwe, ponieważ powstałemu co dopiero państwu bardzo bliskie były idee demokratyczne. (Trzeba mieć na uwadze, że rozwój parytetów wiąże się z rozwojem i upowszechnieniem demokracji w poszczególnych krajach)[3]. Jednak dopiero na początku XX wieku w Europie doczekały się uzyskania praw wyborczych. W 1906 roku Finlandia jako pierwszym krajem, który dał kobietą możliwość głosowania. Ostatnim państwem był Lichtenstein. Zmienił on prawo wyborcze w 1985 roku. Polska nadała prawa wyborcze w 1919 roku. Był to ważny moment dla naszego kraju. Od roku Polska posiadał status niepodległego państwa. Obecnie duża część krajów demokratycznych zobowiązuje się do przestrzegania równych praw politycznych kobiet i mężczyzn. Jednak w rzeczywistości nie respektuje się tych praw. Wciąż jest daleko realnego udziału kobiet w życiu publicznym.
Jak podają dane, obecnie średni udział kobiet w życiu politycznym wynosi niecałe 15%. Główny cel do podział pół na pół, czyli 50% kobiet i 50% mężczyzn w sektorze publicznym. Póki co stowarzyszenia kobiece dążą do uzyskania minimum 30% na podejmowanie decyzji[4].
W czerwcu 2009 roku odbył się w Warszawie Kongres Kobiet „ Kobiety dla Polski, Polska dla Kobiet”. Mówiono na nim o dyskryminacji kobiet w życiu publicznym, nierównym dostępie do nauki i życia zawodowego[5].
Joanna Cieśla, autorka artykułu „Za mało za to samo” porusza ważne kwestie nierówności płci, które również podejmowano na Kongresie. Wspomina ona o dyskryminację związaną z wynagrodzeniem kobiet i mężczyzn. Autorka popiera swoją tezę złą polityką rodzinną państwa, złe rozwiązania systemowe proponowane przez rząd polski[6].
Teraz przejdę do przedstawienie własnego zdania na temat parytetów. Po pierwsze kobiety są w stanie jednocześnie udzielać się w życiu publicznym i prowadzić dom, wychowywać dzieci. Macierzyństwo w żaden sposób nie ogranicza kobiet w rozwoju zawodowym. W społeczeństwie polskim od wieków dominował system patriarchalny. Jednak czasy się zmieniły, dlatego warto by zmienił się światopogląd ludzi.
Po drugie, społeczeństwo składa się z kobiet i mężczyzn. Nie powinno być tak, że tylko mężczyźni powinni decydować o losach wszystkich ludzi. Kobiety również mają prawa głosu na tematy, o których tak naprawdę mężczyźnie nie mają pojęcia.
Kolejnym argumentem jest to, że udział kobiet w urzędach publicznych w żaden sposób nie odzwierciedla ich wykształcenia i kwalifikacji. Posiadają one lepszy poziom edukacji niż mężczyźni a często zdarza się tak, że zajmują gorsze pozycję ze względu na płeć. Jest to jawna dyskryminacja.
Od wielu lat kraje UE na pierwszym miejscu stawiają politykę równościową. Jest to główny priorytet ich działań. Polska jako członek UE od 2002 roku powinna również respektować prawa, które obowiązują w całej Europie.
Mężczyźni lubią mówić o równouprawnieniu szczególnie przed wyborami w swoich programach wyborczych. Jednak jak przychodzi do realizacji zakładanych planów, to zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Margaret Thatcher, była brytyjska premier tak mówiła o roli mężczyzn i kobiet w polityce: „Jeśli chcesz, aby coś zostało powiedziane, idź do mężczyzny. Jeśli chcesz, żeby zostało zrobione, idź do kobiety”. Te zdania pokazują, że kobiety są bardziej stanowcze w swoich decyzjach i są bardziej obrotne i przebojowe.
Jednak aby doszło to uprawomocnienia parytetów, same kobiety powinny tego chcieć. Zazwyczaj z powodu nie powodzeń, wycofują się one z polityki i dają wolną rękę mężczyzną. Dzięki konsekwentnym działaniom i śmiałym decyzją są w stanie więcej zdziałać. Nie powinny poddawać się męskiej dominacji, ale walczyć o swoje prawa wyborcze. Jeśli kobietą w Europie zachodniej się udało to dlaczego w Polsce nie może być tak samo. Żyjemy w demokratycznym państwie i wszystkie prawa i idee tej koncepcji politycznej powinny być realizowane, bez żadnych wyjątków. Mam cichą nadzieję, że coraz większy udział kobiet w życiu publicznym ułatwi im drogę do równości politycznej.






wtorek, 28 maja 2013

Miasto w mieście - współczesne życie za drutem kolczastym.

W ostatnim moim wpisie poruszałam wątek squatu, jak adaptacji przestrzeni miejskiej przez squatersów. Dzisiejszy wpis chciałabym poświęcić zbliżonej tematyce, ale trochę idącej w inną stronę.
Jakiś czas temu oglądałam film dokumentalny  Fredrica Castaignede  (na TVP Kultura) dotyczący życia Romów w Bułgarii. Reportaż opowiada o jednym z największych romskich gett w Europie i jest otoczone
trzymetrowym murem odgradzającym od miasta.

http://www.tvp.pl/kultura/propozycje/dokument-tygodnia-miasto-romow/9607485
Nadeja w Bułgarii jest jednym z największych romskich gett w Europie. Żyje w nim ponad 20 tysięcy stłoczonych w nieludzkich warunkach ludzi, oddzielonych od miasta Sliven trzymetrowych murem. W większości szkół w mieście funkcjonuje system segregacji rasowej, a wiele romskich dzieci nie zna języka bułgarskiego co powoduje, że nie mogą się asymilować z innymi dziećmi zamieszkałymi z Bułgarii.

 Szansę poprawy tej sytuacji stanowi tzw. Program Desegregacji Rasowej.  Jeden z 22 koordynatorów programu, Angela Yichalieya  codziennie odwozi dzieci z getta do szkoły w mieście. Ma to sprzyjać integracja romskich i bułgarskich dzieci oraz powstrzymać postępującą alienację i dyskryminację Romów. w  Jednak ilość dzieci, która uczęszcza do szkoły i uczy się języka bułgarskiego (aby zasymilować się z miejscową ludnością i żyć z nimi na równia, a nie być tylko traktowanym jako ludzie drugiej kategorii/imigranci) jest bardzo niewielka. Jednak problem braku asymilacji nie wynika tylko ze strony niechęci Bułgarów. Sami Romowie nie potrafią przyjąć wartości kulturowych społeczeństwa do którego przybyli. Jeden z bohaterów reportażu stwierdza, że jeśli Romowie nie będą chcieli się zmienić swojego życia i przystosować do nowych warunków to ich życie również się nie polepszy. Podaje on, moim zdaniem idealny przykład:
- Bułgarskie dziecko bawi się stetoskopem i chce zostać lekarzem. A dziecko romskie zakłada welon, suknie i zaczyna tańczyć.
W filmie pokazany jest obraz Romów jako cierpiących i nie rozumiejących swojej gorszej pozycji w społeczeństwie ludzi.

Problem romski w Europie jest cały czas obecny. Podobna sytuacja jak w Bułgarii występuje również we Francji (głośno o Romach w dyskursie politycznym było za rządów prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego), na Słowacji, w Czechach, Kosowie czy Rumunii. W Polsce istnieje silny stereotyp "Cygana złodzieja i nieroba", który przesiaduje cały dzień w centrach handlowych i kradnie w sklepach.

Warto przy okazji wspomnieć o serbskim reżyserze Emirze Kusturicy, który stworzył kilka znakomitych filmów pokazujących życie i obyczaje Romów w byłej Jugosławii. Jeśli ktoś nie widział takich filmów jak "Czas Cyganów", "Biały kot, czarny kot" czy "Underground" to szczerze polecam.

A jeśli ktoś jest zainteresowany przyjrzeniem się sytuacji romskiej w Europie to odsyłam do fotoeseju "Europa ma problem z Romami" : http://swiatowidz.pl/2011/09/europa-ma-problem-z-romami/.

czwartek, 16 maja 2013

Miasto w mieście: otwarcie nowego squatu w Poznaniu

Ostatnio w poznańskich mediach głośnym echem odbiło się otwarcie nowego squatu przy Starym Rynku w Poznaniu ( a dokładnie przy przy skrzyżowaniu ul. Szkolnej i Paderewskiego). Squatersi zajęli budynek, który już od kilku lat stał pusty. Ani władze Urzędu Miasta Ani tym bardziej osoba prywatna, do której należy kamienica nie zainteresowała się lokalem. Dopiero w momencie kiedy squatersi "urządzili" opuszczone miejsce i zamieszkali tam, zrobiło się głośno w lokalnej telewizji, prasie i radiu o tym miejscu. 


Na stronie wikipedii znalazłam rozwinięcie pojęcia squat - opuszczone pomieszczenie lub budynek, zajęty, przeważnie, bez zgody właściciela. Squatersi (tj. osoby zajmujące nielegalnie budynek) swoje postępowanie tłumaczą tym, iż uważają, że prawo do zaspokojenia swojej potrzeby jest ważniejsze od prawa, w tym czyjegoś prawa własności. Jest ono w wielu krajach przestępstwem, w niektórych postrzega się je jedynie jako konflikt pomiędzy właścicielem a squatersem (w Polsce taka sytuacja zachodzi tylko, jeśli squaters może udokumentować, że zamieszkiwał dany budynek dłużej niż 3 miesiące), w którym państwo staje zazwyczaj po stronie właściciela (http://pl.wikipedia.org/wiki/Squat). 

W oficjalnym liście, Wiosna Ludzi (czyli inicjatorzy założenia squatu przy Starym Rynku), mówią o tym, że jest tu miejsce, w którym będziemy organizować spotkania, warsztaty, dyskusje, pokazy filmów, koncerty, wystawy, teatr i prowadzić wiele innych form działalności. Chcielibyśmy, aby mógł wejść tu każdy/a, by bez konieczności wydawania masy pieniędzy korzystać z tego miejsca, uczestniczyć i działać (http://pl.squat.net/2013/04/28/poznan-otwarcie-nowego-squatu-odzysk/). 

Jakby sam cel jest bardzo szczytny, adaptacja opuszczonego miejsca (które i tak stoi i nikt z niego nie korzysta) i wykorzystywanie go w celu rozwoju sztuki i kultury. Osobiście uważam, że jest to bardzo fajny i ciekawy pomysł. Miejmy tylko nadzieję, że sama inicjatywa nie upadnie i budynek przy Starym Rynku nie przerodzi się w w coś gorszego.

Tak sobie myślę, że może z biegiem czasu zjawisko adaptacji przestrzeni miejskiej przez squtersów rozwinie się na większą skalę i nie będzie odbierane przez społeczeństwo jako coś negatywnego. Pójdzie to w stronę stworzenia dzielnicy, którą będzie kreowała rozwój sztuki i kultury alternatywnej. Myślę, że idealnym przykładem jest dzielnica w Kopenhadze - Christiana - znana także jako Wolne Miasto Christiania) - częściowo samostanowiące się osiedle w dzielnicy Kopenhagi Christianshavn. Duńskie władze nadały jej mieszkańcom legalny status niezależnej społeczności. Miejsce zasłynęło na świecie jako prężny ośrodek ruchu hippisowskiego i szeroko rozumianej kultury alternatywnej (http://pl.wikipedia.org/wiki/Christiania_(dzielnica_Kopenhagi))

http://www.christiania.org/wp-content/gallery/christianias-40ars-fodselsdag/hovedindgangen.jpg

http://www.christiania.org/wp-content/gallery/forside/pct1041077367.jpg

http://www.christiania.org/wp-content/gallery/christiania-fl-lamberth-1995/scan0057.jpg

http://www.christiania.org/wp-content/gallery/forside/20110518094427.jpg

http://www.christiania.org/wp-content/gallery/christiania-1973-87/00chris007.jpg
Warto się zastanowić, czy w Polsce powstanie takie dzielnicy jest w ogóle możliwe? Czy społeczeństwo polskie jest na tyle otwarte i tolerancyjne aby pozwoliło na działanie "alternatywnej dzielnicy" w przestrzeni miejskiej. Jest to pytanie otwarte, na które każdy sam mówi sobie odpowiedź.




wtorek, 23 kwietnia 2013

Być jak Flaneur.

Dawno mnie tu nie było, ale powracam do pisania. Poszerzam trochę zakres konwencji zamieszczanych postów. Będę odnosić się do różnych kwestii związanych z tematyką studiów kulturowych ( nie tylko tematyką związaną z socjologią wizualności).
Pierwszy wpis poświęcę osobistej analizie kultury hiszpańskiej z perspektywy turysty, a dokładnie z perspektywy znanej w literaturze przedmiotu jako flaneuryzm. Odniosę się do własnych doświadczeń, które nabyłam po niedawnej wizycie w Madrycie.
W jaki sposób najlepiej poznać obcą kulturę? Oczywiście poprzez bliskie i bezpośrednie zetknięcie się z nią. Przeczytanie przewodników czy obejrzenie filmów dokumentalnych o danej kulturze i państwie, nie da turyście tyle co osobiste spotkanie z autochtonami interesującego kraju.
Moim zdaniem współcześnie można wyróżnić dwa typy turystów:
  • Po pierwsze, turysta z aparatem na szyi . Często wizerunek utożsamiany z grupą Japończyków, która biegają od jednego do drugiego zabytku i robią zdjęcia, aby móc je później umieścić w rodzinnym albumie. Podczas mojej wizyty w Madrycie (a dokładnie w miasteczku niedaleko stolicy Hiszpanii, Segovii), natknęłam się na grupę Japończyków, która w 10 osób stłoczyła się na 1,5 metrowej ławce przed zamkiem Alcazar aby zrobić sobie wspólne - pamiątkowe zdjęcie.
  • Po drugie, poznawanie kultury, historii i tradycji danego państwa poprzez bezpośredni kontakt z nią. W naukach humanistycznych owe zjawisko utożsamiać należy z pojęciem Flâneur i oznacza spacerowicza. Nazwa została stworzona i wyjaśniona przez Baudelaire'a. Przedstawia ona turystę/spacerowicza, który samotnie przemierza przestrzennie miejskie aby doświadczyć złożoności, zakłóceń, chaosu ulic, sklepów, wystaw i ludzi. Flaneur nie chodzi głównymi ulicami miast, ale zapuszcza się w najbardziej ciemne, mroczne a czasami niebezpieczne miejsca aby lepiej poznać specyfikę kraju i ludzi, którzy tam mieszkają. Odwiedza on miejsca, które dostępne zazwyczaj dla rdzennej ludności a obcy traktowani są wycofaniem i niepewnością.      

Każdy wie z czego słynie Hiszpania, bo to można przeczytać w dużej ilości przewodników. Przedstawię Wam kilka fotografii, które pokazują trochę inną Hiszpanię. Ta wywarła na mnie największe wrażenie i taką zapamiętałam.




Museo del Jamon (Muzeum szynki).
Jedno z hiszpańskich lokali gdzie można spróbować lokalnego tapas (czyli kanapek z regionalną szynką), które podaje się z wybranym przez siebie alkoholem (najczęściej jest to piwo, wino lub titno de verano). W takich miejscach trudno spotkać turystów, ponieważ nie są to lokalne bardzo reprezentacyjne. Nierzadko na podłodze można znaleźć resztki jedzenia (co wcale nie przeszkadza klientom, bo liczy się nastrój i dobry klimat a nie czystość podłogi). Przychodzą tam osoby, które znają takie miejsca, czyli Hiszpanie albo osoby na stałe mieszkające w Hiszpanii.  Można tam spotkać ludzi w każdym wieku, od osób młodych po starsze. Hiszpanie lubią dobrze zjeść, wypić a to wszystko w dobrym towarzystwie.


Lokalny sklep z tradycyjną długo-dojrzewającą szynką (uznawane jako przysmak i rarytas kulinarny Hiszpanii)




Najbardziej popularny targ w Madrycie, w El Rastro. 
Największy i najpopularniejszy targ w Madrycie. Odbywa się co niedziele i przyciąga rzesze turystów oraz lokalną ludność. El Rastro dzieli się na część skierowaną dla turystów oraz osób mieszkających w Madrycie (tam zazwyczaj dochodzi do handlu antykami). 


Tabacalera. 
Nazwa pochodzi od byłej fabryki tytoniu, której budynek mieście się w centrum Madrytu. Obecnie miejsce zostało opanowane przez Hipisów, osoby z kręgu muzyki alternatywnej/ elektronicznej etc. Miasto przekazało im przestrzeń byłej fabryki i Hipisi  sami nią zarządzają. Organizują tam różnego rodzaju happeningi, performance, koncerty etc. Miejsce przedziwne, w którym można spotkać osoby o różnej orientacji i upodobaniach seksualnych, wieku, poziomie wykształcenia, kolorze skóry etc. Myślę, że śmiało można nazwać Tabacalere miejscem multikulturowości. 


Madryt to miejsce, którego nie da się odkryć w kilka dni. Jednak chciałam pokazać, że oprócz Korridy, Sangrii czy Flamenco można poznać i zobaczyć miejsca równie ciekawe, które w inny sposób pokażą kulturę hiszpańską.