piątek, 1 czerwca 2012

Chwile, które zmieniły cały świat - World Press Photo 2012


W połowie maja bieżącego roku byłam na wystawie World Press Photo 2012. Pewnie każdy z was kojarzy co tą wystawę. Fotoreporterzy z całego świata zgłaszają do konkursu swoje zdjęcia, które ubiegają się o wygraną w najróżniejszych kategoriach: ludzie, świat przyrody, sztuka, sport oraz wydarzenia. Fotografie przedstawiają momenty, które zmieniły bieg wydarzeń. Wśród tegorocznych nagród zwyciężyły mi.in. zdjęcia obrazujące tsunami w Japonii, zamieszki w Egipcie, ukraińskie feministki czy życie afgańskich żołnierzy. Tematyka jest przeróżna, jednak cel jest jeden: mają one przykuć uwagę odbiorcy czy to w kontekście zachwytu, obrzydzenia czy współczucia. Bez wątpienia fotografie World Press wzbudzają dyskusje i kontrowersje wśród współczesnych społeczeństw. Sama po sobie widzę, że niektóre fotografie zrobiły na mnie duże wrażenie a obok niektórych przeszłam bez większego zainteresowania. Do analizy wybranych, moim zdaniem najciekawszych zdjęć przejdę później. 
Teraz postaram wyjaśnić na czym polega fotografia dokumentalna, skoro tyle razy użyłam tego pojęcia. Fotografia dokumentalna bądź jeśli nazywać ją reportażową ma na celu uchwyceniu danego momentu. Zdjęcie ma rejestrować w sposób chłodny a razem artystyczny ważny dla fotoreportera chwilę. Można fotografię dokumentalną opisać dwoma słowami: przedstawienie wydarzeń. Jeśliby się zastanowić nad tym, po fotoreporterzy robią zdjęcia, to można to porównać do opowiadania historii tyle, że nie słowami ale obrazem. Taki też jest cel World Press Photo, przedstawić najważniejsze wydarzenia historyczne minionego roku. 
 Poniżej umieszczam zdjęcia, które na mnie zrobiły największe wrażenie. Ci którzy nie mieli jeszcze czasu zapoznać się z tegoroczną wystawą World Press Photo odsyłam do strony internetowej: http://www.worldpressphoto.org/gallery/2012-world-press-photo.

Chwila rozrywki i oddechu żołnierza amerykańskiego w Afganistanie. Chociaż toczy się wojna Bliskim Wschodzie to ludzie nie zapominają o swoich przyjemnościach i starają się żyć normalne.


Ukraińska prostytutka podczas przerwy w pracy, czekając na następnego klienta. Chociaż jest nosicielem wirusa HIV, to sama uważa, że nie jest chora na AIDS. Zastanawiające jest to, czy ona faktycznie w to wierzy (bo nie jest uświadomiona o ryzyku) czy może stara się w to wierzyć i o tym nie myśleć.


Walka między mafiami na ulicach Acapulco w Meksyku. Kiedyś było to miejsce, że przyjeżdżało tysiące turystów. Obecnie mieszkańcy boja się wychodzić z własnych domów. Myślę, że nikt z nas nie chciałby podczas niedzielnego spaceru zobaczyć głowy martwego sąsiada na ulicy.


Masowa egzekucja mężczyzn, którzy dopuścili się napaści i gwałtu na kobietach. Odbywa się ona na oczach mieszkańców miasta. Nasuwa się skojarzenie ze średniowiecznymi egzekucjami innowierców, czarownic etc. Jednak od tego czasu minęło kilkanaście wieków a ludzie nadal lubią patrzeć na śmierć drugiego człowieka.

Zdjęcie po przejściu fali tsunami w Japonii, marzec 2011. Przypadek czy los, że autobus zawisł nad grobami na cmentarzu.

                                                                                                                                                                                                                                                        
Po przejściu fali tsunami w Japonii. Pośród ogromnej ilości zniszczeń przetrwało drzewo, które może symbolizować nowe życie. Mimo wielkie tragedii Japonii, jest szansa że podniosą się z "kolan" i zaczną żyć od nowa.


czwartek, 24 maja 2012

Obrazy w brandingu w oparciu o analizę wybranych polskich festiwali.

Dzisiejszy wpis będzie trochę odbiegał od tematyki, którą analizował (mniej lub bardziej udanie) we wcześniejszych postach. Tym razem chce poruszyć kwestię wizualności w marketingu. Uszczegóławiając skupię się na roli obrazów w brandingu, analizując zjawisko na przykładzie wybranych festiwali muzycznych w Polsce. 
"Właściwie rozumiany branding jest w rzeczywistości synonimem marketingu" 
(J. Altkorn)
Przedstawiony powyżej cytat, idealnie wpisuje się we współczesną specyfikę rynku. Pokazuje nam jak ważna jest marka w dzisiejszej gospodarce. "Galopujący" proces globalizacji, rozwój najnowszych technologii w naturalnej konsekwencji doprowadziły to drastycznego wzrostu konkurencji na rynku. Przedsiębiorcy walczą o swoich klientów jak przysłowiowe lwy. Tym samym, konsumenci bombardowani są olbrzymią ilością informacji, której nie są w stanie w całości przyswoić. Codziennie każdy z nas jest "zalewany" falą reklam pojawiających się na bilbordach, z gazetach, telewizji czy Internecie. Dlatego w tym natłoku informacji, firmy tworzą symbole i ikony, dzięki którym konsument łatwiej skojarzy je z daną marką. Coraz powszechniejsze staje się zjawisko brandingu, czyli świadomym budowaniu marki. Na jednej ze stron związanych brandingiem trafiam na taki o to cytat:
"75% wrażenia przy pierwszym kontakcie z marką to wizerunek"
(Laura&Al Ries - The 22 Immutable Laws of Branding)

Jak już wiele razy wspominałam w swoich postach, ludzie są większości wzrokowcami, w pierwszej kolejności zwracałam uwagę na obraz reklamy a dopiero później na hasło reklamowe. Dlatego tak ważne jest dobrze dobre logo, które przyciągnie uwagę konsumentów. Oczywiście branding to nie tylko logo danej marki, w jego skład wchodzi o wiele więcej elementów. Jednak, jeśliby chciała analizować więcej aspektów to ten wpis mógłby się stać krótszą pracą naukową (a nie na tym rzecz, w tym miejscu polega). Przedstawię kilka przykładów wykorzystania loga w brandingu przez, moim zdaniem, najbardziej znane festiwale muzyczne w Polsce.
Zacznę od Heineken Open'er Festival. Logo festiwalu jest całe zielone, które łączy się z wizerunkiem browaru Heineken. Tym samym stając się tytularnym sponsorem miał duży wpływ na samą nazwę festiwalu.  W samej nazwie można doszukać się swoistej gry słów w wyrazie Open'er-> ang. open air - impreza na świeżym powietrzu oraz ang. opener - otwieracz do piwa. Jest to krótka i prosta nazwa, która nie budzi negatywnych skojarzeń. Oferta reklamowa skierowana głównie do młodych ludzi, którzy podczas festiwalu mają spędzić miło czas, na dobrej zabawie, w gronie znajomych przy kuflu zimnego piwa.


http://www.gdansk4u.pl/uploads/image/wydarzenia/opener.png


Kolejnym przykładem, który wybrałam to Orange Warsaw Festival. Tak samo jak w wypadku Heinekena, myślę, że wybór sponsora i umieszczanie w nazwie festiwalu nie był przypadkowy. Samo logo jest w kolorach pomarańczowo - czarnych, co odwołuje się do kolorystyki operatora. Kula ziemska oraz znajdujący się na nich ludzie i instrumenty muzyczne, metaforycznie przedstawia łączenie się ludzi i słuchanie przez nich tej samej muzyki. Służyć może temu właśnie sieć komórkowa Orange.


http://jazzsoul.pl/wp-content/themes/jazzsoulvol2/timthumb.php?src=http://jazzsoul.pl/images//2012/05/orange-warsaw-festival-2012.jpg&h=200&w=330&zc=1


Ostatnim przykładem, który poruszę jest Coke Live Festival. Patrząc na logo tego festiwalu, każdy jednoznacznie kojarzy je z marką Coca Cola. Nie bez celowy, jest taki a nie inny dobór kolorów. Czerwono-biała kolorystyka nawołuje do barw butelek i puszek napoju. Oczywiście występuje także element muzyczny -> nuta. 
http://files.students.ch/uploads/a/2012/01/11/coke-live-music-festival-2012.png


Świadomie zbudowana marka spełnia szereg funkcji, które mogą przynieść korzyści funkcjonalne, symboliczne i ekonomiczne. Znane marki stając się "twarzą" wybranego festiwalu przyciągają klientów do zakupów ich towarów. Dobrze dobrane i trafione logo trafia "na podatny" grunt i staje się rozpoznawalne wśród innych. Sponsoring w życiu kulturalnym przez firmy jest coraz bardziej powszechny. Dobrze przemyślany może przynieść wiele korzyści (główni ekonomicznych).


Inspirację do napisanie tego postu wzięłam z pracy naukowej P. Firycha (Branding w kulturze – na przykładzie Heineken Open’er Festival).

czwartek, 17 maja 2012

Refotografia mojego miasta.

Na przestrzeni kilkunastu lat przestrzenie miejskie ulegają ciągłym zmianom. Dzięki zdjęciom archiwalnym można porównać jakim przekształceniom uległy budynki mieszkalne, budynki instytucji publicznej czy ulice danego miasta. W dzisiejszym wpisie skupie się na jednym z rodzajów refotografii a uszczegóławiając refotografii retrospektywnej. Polega ona na tym, że po odnalezieniu archiwalnych zdjęć dokonuje się współczesnych ujęć miejsc ukazanych na wcześniejszych fotografiach. Jest to niesamowicie ciekawe zajęcie, ponieważ można zauważyć zmiany jakie zaszły w ciągu kilki dziesięciu lat m.in. czy budynek ulegał jakimś przebudową czy cały czas wygląda tak samo. Z drugiej strony jest to pracochłonne zajęcie, ponieważ trzeba dokonać ujęcia w taki sam sposób jak to było zrobione poprzednio. Niestety nie zawsze jest to wykonalne, ze względu zmian na odmienną porę roku czy inna infrastruktura wokół badanego miejsca. 
Nie będę rozpisywać nad teoretycznym rzeczami związanymi z refotografią retrospektywną. Chce się podzielić moim krótkim projektem, który prowadziłam na przełomie kwietnia/maja tego roku. Spośród kilkudziesięciu archiwalnych zdjęć mojego rodzinnego miasta - Wrześni wybrałam najbardziej ciekawe i na ich podstawie sfotografowałam te miejsca współcześnie. Zdjęcia zaczerpnęłam z albumu Andrzeja Sieradzkiego i Waldemara Śliwczyńskiego "Września na starych pocztówkach 1897-1945". Poniżej umieszczam fotografie wraz z przypisami opisującymi dane miejsca.

Starostwo powiatowe i fragment ul. 3 maja (1914r./ 2012r.)

Sklepy na ul. Jana Pawła II (1912r./2012r.)

Promenada - widok w kierunku Opieszyna (1906r./2012r.)

Budynek u zbiegu ul. Szkolnej i Gnieźnieńskiej (1909r./2012r.)

Perspektywa w kierunku ul. Sądowej/obecnie Jana Pawła II (1918r./2012r.)

Budynek przy Rynku, w czasie II wojny światowej siedziba NSDAP (1939-1945/2012r.)

Budynek mieszkalny dla żołnierzy (1916r./2012r.)

Kościół Farny (1923r./2012r.)

Gimnazjum im. H.Sienkiewicza/obecnie Liceum Ogólnokształcące im. H. Sienkiewicza (okres międzywojenny/2012r.)

Wyższa Szkoła dla Chłopców i Dziewcząt/obecnie LO im. H. Sienkiewicza (1918r./2012r.)

ul. Miłosławska (okres międzywojenny/2012r.)

Plac św. Stanisława (przed 1918r./2012r.)

ul. Warszawska (przed 1918r./2012r.)

Rynek (przed 1918r./2012r.)

ul. Sienkiewicza - w kierunku Ratusza (1939-1945/2012r.)

ul. Sienkiewicza (okres międzywojenny/2012r.)

Starostwo powiatowe od ul. 3 maja (1939-145/2012r.)

Najstarsza cukiernia we Wrześni zał. w 1874r. (1944r./2012r.)

Poczta (ok. 1910r./2012r.)

poniedziałek, 14 maja 2012

Co oczy widzą, temu sercu żal.

Nikt nikomu nie musi udowadniać, że najłatwiej trafić do społeczeństwa poprzez obraz. Ma on w sobie duży potencjał przekazu, którego od pewnego czasu brakuje słowu pisanemu. Dlatego też w dużej mierze kampanie reklamowe opierają się na obrazie a nie na słowach. Dobrze trafione logo to połowa sukcesu. W dzisiejszym wpisie chciałabym poruszyć kwestię umieszczania na paczkach papierosów fotografii, które mają nakłonić palaczy do rzucenia palenia.  
Przez bardzo długi czas na dole paczki papierosowej umieszczano napis o tym, że palenie jest szkodliwe. Na pewno każdy z Was, kiedyś zetknął się z takim hasłem (czy jesteście osobami palącymi czy nie). Przykładowe hasła to: Palenie zagraża Tobie i osobą w Twoim otoczeniu. Paląc tytoń narażasz się na szybką i bolesną śmierć. Palacze umierają młodziej. Palenie. Lista jest długa a nie na tym chce się skupić. Poniżej tradycyjna paczka papierosów.  

http://alian24.pl/zdjecie/marlboro-gold-papierosy-karton-10-paczek-1szt-12022.jpg

W raz z początkiem tego maja 2012 r., do polskich sklepów zaczęły trafiać paczki papierosów z fotografiami. Napis oczywiście jest, ale występuje tylko jako uzupełnienie.Tą formę można zaliczyć do jednej z czterej form figur retorycznych. Chodzi mi w tym wypadku o synekdochę, czyli dopełnianie przekazu przez odbiorcę, Umieszczenie drastycznych zdjęć, pokazuje co może się wydarzyć jeśli palacz nie porzuci nałogu. Chociaż, tak naprawdę wie jak potoczy się jego życie jeśli nadal będzie palił. Poniżej zamieszczam kilka przykładów.
http://urodaizdrowie.pl/wp-content/uploads/2011/07/obrazek.jpg?PHPSESSID=f748827acdaad75f5b5dd33f2c8e7208


http://wiadomosci.radiozet.pl/Swiat/Wiadomosci/Koncerny-tytoniowe-bojkotuja-graficzne-ostrzezenia



http://www.mmwroclaw.pl/377044/2011/6/29/zdjecia-zwlok-beda-straszyc-na-paczkach-papierosow?category=news

Jak podają liczne badania naukowe ostrzeżenia obrazkowe są jedną z najbardziej skutecznych metod motywowania palaczy do rzucenia nałogu ale również odradzenie osobom niepalącym, żeby nie zaczynały palić. Po pierwsze, w jasny i klarowny sposób informują o zagrożeniach związanych z paleniem, sam napis nie oddaje takich odczuć i emocji. Po drugie, pokazują groźne, często śmiertelne skutki palenia. Po trzecie, pełnią funkcję prewencji wśród osób młodych, które może nie zaczęły jeszcze wciągnąć się w nałóg. A co najważniejsze zmniejsza atrakcyjność palenia.
Czy taka metoda jest dobra czy nie, to oczywiście można się spierać. Osobiście uważam, że obraz szybciej trafia do społeczeństwa niż napis. Pewnie trzeba trochę poczekać zanim kampania walki z uzależnieniami odniosła skutek. Już teraz można stwierdzić, że jest to swoistego rodzaju przełom w tego typu akcjach. Chociaż moi znajomi, którzy bardzo długo palą jasno mi wytłumaczyli, że jak ktoś pali to i tak będzie palił.

czwartek, 3 maja 2012

Fotodziennik - współczesna wersja pamiętnika.


Jeszcze do nie dawna człowiek za pomocą słów opisywał to co dzieje się wokół niego. Czytelnik sam musiał sobie wyobrazić, to co autor miał do przekazania. Jednak współcześnie słowo nie ma tak dużej wartości jak kiedyś. Słowo pisane zostało wyparte przez obraz. Obecne społeczeństwa w przeważającej większości są wzrokowcami. Nie uważam, że sztuka czytania zanika, jednak łatwiejszy i przyjemniejszy w odbiorze jest obraz. Dlatego też coraz bardziej popularne są fotodzienniki, czyli „opisywanie” codziennych zdarzeń za pośrednictwem fotografii.  Autorzy tego typu „pamiętników” prezentują ważne dla siebie wydarzenia za pomocą zdjęć a krótki opis pod fotografią ma spełniać formę uzupełnienia.
W poszukiwaniu materiału do tego wpisu znalazłam dużo, różnego rodzaju stron z fotodzienikami. Każda z nich prezentuje inną tematykę. Wynika to z tego, co dany autor chce przekazać czytelnikowi. Wybrałam moim zdaniem najbardziej interesujących odmian fotodziennika:
  • Relacja ważnych wydarzeń historycznych -> prezentacja komunizmu w latach 80. XX w. przez Annę Beatę Bohdziewicz.
  • Relacja z „chińskiego pociągu” -> przedstawienie Chińczyków podróżujących pociągiem przez Wang Fuchuna.
  • Życie codzienne w Chinach.
  • Widok z okna Waldemara Kwiatkowskiego.
  • Fotodziennik „Bluszczańska ogrody” – Mieszkania pod dobrym adresem.
Anna Beata Bohosiewicz stworzyła unikatową kronikę wydarzeń składającą się z 26 zdjęć. Pokazują one główne wydarzenia (m.in. przyjazd papieża Jana Pawła II do Polski, strajki w Stoczni Gdańskiej czy zakończenie obrad Okrągłego Stołu) oraz codzienne życie Polaków w latach 80., w okresie największych przemian historycznych naszego kraju. Pod każdym ze zdjęć znajduje się osobisty komentarz autorki, co odróżnia ją setek powstałych wcześniej kronik. Jeśli ktoś byłyby zainteresowany przejrzeniem albumu wspomnień Anny Beaty Bohosiewicz to odsyłam do oficjalnej strony: http://www.socland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=96&Itemid=68.
Chiński fotograf Wang Fuchun przedstawia serię zdjęć ludzi podróżujących pociągiem, różniących się miedzy sobą statusem majątkowym, religią, wiekiem czy płcią. Autor pokazuje przekrój społeczeństwa chińskiego w codziennym życiu. Dzięki temu możemy zapoznać się z kulturą Dalekiego Wschodu. Myślę, że warto zobaczyć zdjęcia z " chińskiego pociągu", które umożliwią nam bliższe przyjrzenie innej mentalności i kultury: http://bigpicture.ru/?p=220306.
Waldemar Kwiatkowski, mieszkaniec Białegostoku poprzez zdjęcia pokazuje to co dzieje się wokół jego domu. Są to zwykłe, codzienne czynności, z którymi każdy z nas ma do czynienia. Trzeba dodać, zdjęcia zrobione są z widoku z okna mieszkania Waldemara Kwiatkowskiego. Może zamieszczone fotografie nie prezentują wysokiej jakości wykonania (niektóre są rozmazane), jednak oddają prawdziwość momentu w którym zostało wykonane. Autor pokazuje jak zmienia się okolica w której mieszka (architektura, zabudowa) a także przedstawia swoich sąsiadów. Zamieszczam link do strony, znajdziecie tam również fotografie Białegostoku: http://waldemarkwiatkowski.pl/okno.
"Bluszczańska ogrody" to zespół mieszkaniowy na warszawskim Mokotowie. Na  stronie internetowej zamieszczane są zdjęcia z etapów budowy kompleksu. Dzięki temu osoby, które zakupiły tam mieszkania mogą na bieżąco śledzić postępy budowy. Jest to specyficzny typ foto-dziennika, który oprócz pokazywania zmian jakie następują w czasie, służy również reklamie firmie "Bluszczańska ogrody". Podaje linka do strony, jeśli ktoś by chciał zobaczyć jak wygląda tego typu foto-dziennik: http://www.bluszczanskaogrody.pl/index.php/pl/foto-dziennik.
Zaprezentowane przeze mnie przykłady nie do końca wypisują się w schematyczny rodzaj foto-dziennika. Przez to chciałam pokazać, jak dużo jest jego typów i tak naprawdę trudno jest jednoznacznie określić co zalicza się do foto-dziennika. Z drugiej strony miałam na celu pokazanie, że każdy z nas może być fotografem i prowadzić swój własny "fotograficzny pamiętnik". Nie trzeba mieć specjalnych uzdolnień fotograficznych i profesjonalnego aparatu, aby pokazać coś interesującego i wartościowego. 





poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Kicz - nowa forma sztuki?


Każdy z nas, codziennie styka się ze sztuką. Jednak jedno podstawowe pytanie tkwi w tym, czy jest to sztuka, czy już kicz? W tym momencie rodzi się główny problem, czy dane dzieło jest wybitne i wyjątkowe – czy wręcz odwrotnie? Gusta są różne i przyjęło się, że o gustach się nie dyskutuje. W dzisiejszym wpisie wezmę pod lupę obserwacji – fenomen kiczu, jako formy sztuki, która gwałtownie i z pełną premedytacją wtargnęła we wszystkie dziedziny współczesnej kultury.
Wg słownika słowo kicz pochodzi z języka niemieckiego Kitsch (bubel, tandeta). Określa on dzieło o niskiej wartości artystycznej, które w ten sposób  oceniane jest przez grono artystów i  krytyków. Odbiorcami kiczu są osoby o niezbyt wyrafinowanym poczuciu gustu, tym samym ma schlebiać on dużym rzeszą ludzi. Myślę, że nie będzie nadużyciem jeśli użyje stwierdzenia następującego stwierdzenia: „Kicz jest stworzony dla Mas i przez Masy”. Rozwój kiczu nawiązuje do rozprzestrzeniania się kultury masowej w dobie epoki nowoczesności. Współcześnie sztuka ma być lekka, łatwa i przyjemna a co najważniejsze utylitarna. Kicz to nie tylko opis zjawiska, to styl życia.
Głównym zadaniem kiczu jest powielaniem wcześniej stworzonych form, które odniosły sukces. Poprzez masową produkcje, manufaktury kiczu rosną w siłę i zyskują coraz więcej sympatyków.
Dla mnie osobiście najbardziej zastraszające jest wykorzystywanie fotografii do tworzenia produktów masowych. Wizerunki znanych, lubianych bądź mniej lubianych postaci można odnaleźć wszędzie, zaczynając od emblematów na kubkach, nadruków na koszulkach, magnesów na lodówkę a skończywszy na naklejkach na zapalniczkach. Ma to być cel kultury popularnej, być bliżej ludzi i w kierunku ludzi skierowana.
http://www.webkupiec.pl/a/lista_produktow/idx/9999999/mot/Michael_jackson/lista_produktow.htm

http://ksiegarnia-artystyczna.com/p26103,magnes-na-lodowke-sniadanie-u-tiffaniego.html

Jednak coraz częściej w ofertach profesjonalnych fotografów znaleźć można „obróbkę” zdjęć i umieszczanie ich na rzecz codziennego użytku tj.: kubki, poduszki, koszulki, odzież dla niemowląt (np. body do spania czy śliniaki), kalendarze czy magnesy na lodówkę. Dochodzi do przejaskrawienia rzeczywistości i utracenia tego co najważniejsze, czyli piękna i prawdziwości fotografii. Są one przetwarzane i tworzone na jeden styl i modłę. Tego rodzaju gadżety tworzone są przez bliskich i wręczane na specjalne okazję w formie prezentów. Jednak fotografia powinna być czymś wyjątkowym a nie dodatkiem do całości, gadżetem, który za chwilę można zmienić na coś innego jak telefon czy komputer. Za chwilę dojdzie do tego, że skoro można nadrukowywać pieski na papier toaletowy to czemu nie zrobić tego ze zdjęciami. Wtedy będziemy mieli do czynienia z kiczem i utratą smaku. Tym samym  dojdzie do tego, że będzie to „gówniana kultura”.
Kicz, który wpisuje się w kulturę masową ma wytwarzać i napędzać pieniądz. Niestety czasu nie da się cofnąć, kicz jako „forma sztuki” jest i bez wątpienia pozostanie. Jednak to od współczesnego społeczeństwa zależy czy będzie się rozwijał na tak dużą skalę, jak do tej pory czy nie. Czy nie dojdzie do tego, że wychodząc z domu, kicz będzie znajdował się na wycieraczce przed naszymi drzwiami ?


 

piątek, 13 kwietnia 2012

Jak Cię widzą, tak Cię piszą?

Każdy z nas doskonale wie jak wygląda. Wystarczy, że spojrzymy w lustro i widać w nim własne odbicie. Lustrzanego odbicia nie da się oszukać. Pokazuje ono wszelkie mankamenty naszej urody. Tak, do tej pory było również ze zdjęciem. Jednak we współczesnym świecie coraz częściej dochodzi do przekłamania obrazu wizualnego. Bardzo popularne stały się w ostatnim czasie programy do obróbki zdjęć m.in. Photoshop. Ma on służyć "artystą" to retuszowania i ulepszania fotografii, które nie do końca im się podobają. W żaden sposób nie neguje fotografów, którzy upiększają zdjęcia, aby nadać im lepsze walory artystyczne. Chodzi mi wyłącznie o przekłamywanie społeczeństwa w kwestii pokazywania na zdjęciach czy okładkach czasopism gwiazd, których rzeczywisty wygląd różni się od tego na papierze. 
We współczesnym świecie wygląd zewnętrzny ma ogromny wpływ na życie prywatne jak i zawodowe człowieka. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Obecna kultura w taki sposób ukształtowała styl życia i sądzę, że dużo czasu jeszcze minie zanim to się zmieni. Dlatego też każdy z nas tak dużą wagę przywiązuje do kreacji własne wizerunku. To od niego właśnie zależy, czy zdobędziemy satysfakcjonującą nas pracę czy znajdziemy „idealnego”  partnera. Przez to, że człowiek jest oceniamy przez drugiego człowieka dochodzi do przekłamania własnego wizerunku. 
Współczesne media doprowadziły do nakręcania się samonapędzającej się spirali estetyzacji wizerunku. Każdy musi być szczupły, młody i piękny. Jeśli jakaś gwiazda nie spełnia takich oczekiwań a jest na topie, to retuszuje się jej ciało aby pasowało to wylansowanego trendu. Wiele można znaleźć takich przykładów, gdzie na okładkach znanych czasopism znajdują się znani celebryci zupełnie różni od swojego prawdziwego i rzeczywistego wyglądu. Tylko czemu ma służyć takie okłamywanie społeczeństwa. Temu, że Madonna na zdjęciu wygląda na 18 lat chociaż w rzeczywistości skończyła już dawno 50 lat. Nie ma co się dziwić, że młode dziewczyny i kobiety a coraz częściej mężczyźni, widząc takie ideały chcą im dorównać. 

http://www.trendz.pl/foto/?id=7855&nr=0

http://www.papilot.pl/showbiznes/14617/15/CO-ZA-OBRZYDLIWY-RETUSZ-Wygladaja-jak-manekiny-a-to-gwiazdy-PHOTOSHOP-RZADZI.html


Louis Jacques Mande’ Daguerre wynalazł aparat w celu zatrzymania chwili, utrwalenia jej a jednocześnie pokazania prawdziwości danego momentu. Wiem, że od tego czasu wspomnianego wynalazku minęło bardzo dużo czasu (1838r.), to jednak sama idea pokazania prawdziwości danego obrazu  jest nie zmienna.  Zadane przeze mnie pytanie w tytule posta, jest w gruncie rzeczy pytaniem retorycznym. Czy ważne jest to co pomyślą o nas inni na postawię naszego wizerunku na zdjęciu? Skoro i tak można dokonać obróbki zdjęcia i pokazać je tak, jak my tego chcemy.  Może zabrzmi to wyniośle i patetycznie, ale liczy się to jakimi wartościami i normami w życiu się kierujemy. Dlatego coraz częściej odchodzi się od umieszczania w CV składanych do pracy, zdjęć, aby pracodawca dokonał rekrutacji na podstawie umiejętności i zdobytego doświadczenia a nie tego jak wyglądamy. Jak już wcześniej pokazałam fotografię można wyretuszować, a pracodawca zapraszając daną osobę na rozmowę na podstawie zdjęcia mógłby się gorzko rozczarować. Dlatego warto się zastanowić czy jest sens dorównywać ideałom piękna, które tak naprawdę nie istnieją. Odpowiedź na to pytanie pozostawiam każdemu z osobna.

piątek, 30 marca 2012

Podglądactwo - erotyzm, ludzka ciekawość czy sposób kontroli?

Przez dłuższy czas zastanawiałam się nad kolejnym wpisem. Wybór nie był przypadkowy. Podglądactwo jest coraz częściej spotykanym zjawiskiem. Potocznie Voyeuryzm (naukowe ujęcie słowa podglądactwo) kojarzy się z erotycznym spojrzeniem, które daje fizyczną przyjemność. Jednak ja chce się skupić jeszcze na dwóch innych podejściach. Po pierwsze Voyeuryzm daje człowiekowi możliwość zaspokojenia naturalnych potrzeb jego ciekawości. Po drugie Podglądactwo to swoistego rodzaju kontrola, jakby powiedział George Orwell "Wielki Brat patrzy" ,które cały czas nas obserwuje i przygląda się nam.


Słownik opisuje Voyeuryzm jako patologiczną skłonność to podglądania innych podczas sytuacji intymnych, która daje rozkosz i przyjemność osobie, która patrzy. Aby bardziej wgłębić się w ten temat przeglądałam fora stron erotycznych, gdzie osoby doświadczone w takie przeżycia dzieliły się swoimi przeżyciami. Najczęściej takie sytuacje zdarzają się na saunie, w przebieralniach na basenie, w łazienkach etc. 
  •  Myślę, że każdy ma w sobie trochę z podglądacza  Kiedyś pamiętam jak przez przypadek wpadłem do damskiej przebieralni na basenie.
  • Na tej saunie jedna dziewczyna właśnie w ten sposób niedokładnie się zasłoniła, dzięki czemu stojąc koło kabin przez ponad minute (aż skończyła się opłukiwać) widziałem ją od pępka w dół.
Są to bardzo delikatne podejście do podglądactwa. Można znaleźć wpisy, które ukazują wyższy poziom doznań erotycznych.
  • Przeżyłem seans erotyczny z udziałem mojego przyjaciela i jego dziewczyny,mieli taką fantazję żebym obserwował ich erotyczne igraszki. Przeżycie niesamowite.

Jednak to co najbardziej kręci "erotycznych podglądaczy" to możliwość złapania. Daje im to jeszcze większy zastrzyk adrenaliny i emocji.
To tylko jeden z "rodzajów" podglądactwa. Kolejnym istotnym elementem jest chęć zaspokojenia ciekawości. Na tą płaszczyznę bez wątpienia ma wpływ kultura a co więcej media. Telewizja i internet stały się katalizatorem do masowego rozprzestrzeniania się obrazów niegdyś zakazanych. To co kiedyś było tabu teraz stało się zjawiskiem powszechnym. Chociaż era reality show już minęła, nadal cieszy się ona dużym zainteresowaniem. Ludzie na własne życzenie zamykali się w domach, których znajdowały się kamery i dzięki nim telewidzowie mogli zobaczyć co robią przez 24h/na dobę. Dzięki takim programom jak Big Brother, Dwa Światy czy Bar rodzili się nowi celebryci (m.in. Dorota Rabczewska - Doda). Internet do idealne miejsce dla zaspokojenia ludzkiej ciekawości. Można tam znaleźć wszystko i obejrzeć co tylko się chce. Głównymi odbiorcami są osoby samotne, które poprzez brak relacji interpersonalnych powoduje chęć poznania życia innych ludzi. Można się pokusić o stwierdzenie, że jeśli ktoś nie ma swojego życia - żyje życiem innych.




Granica pomiędzy ludzką ciekawością a inwigilacją życia prywatnego jest bardzo cienka. Na co raz większa skalę stosuje się monitoring wizyjny. Pierwszy monitoring pojawił się za czasów rządów Edwarda Gierka w 1976r. i został zainstalowany na warszawskim Dworcu Centralnym. Obecnie w każdym mieście znajduje się monitoring. Kamery są wszędzie: przed wejściem do bloku mieszkalnego, na stacjach benzynowych, w szkole, w miejscach pracy, w metrze, w autobusach etc. Przyczyną instalowania takiej dużej ilości kamer, jest zapewnienie ochrony i bezpieczeństwa mieszkańcom miast. Jednak czy tak jest naprawdę? Władze miast nie są w stanie zainstalować, aż tak dużej liczby kamer aby chronić swoich mieszkańców. Trafne jest stwierdzenie, że "najciemniej pod latarnią", jeśli ktoś chce dokonać przestępstwa i tak to zrobi, z kamerami czy bez. Inna formą kontroli jest wstawianie w szkolnych klasach drzwi z szybą, dzięki której osoby przechodzące przez korytarz będą widziały co dzieje się w środku.

http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/595432,szklane-drzwi-w-klasach-sp-149,id,t.html

Ludzie bronią się przed tym, aby nie być obserwowanym. Instalują w swoich samochodach ciemne szyby, montują zewnętrzne rolety w oknach, co ma chronić ich prywatność. Z jednej strony każdy z nas ma wewnętrzną potrzebę podglądania innych, z drugiej nie chce być osobą podglądaną. Przecież nikt nie chce czuć się jak bohater filmu The Truman Show. Czy ktokolwiek z nas ma pewność, że żyje w realnym świecie? Czy to co jest wokół nas, nie jest fikcją, wykreowaną przez "Wielkiego Brata"? Odpowiedź na te pytania, pozostawiam Wam.



niedziela, 18 marca 2012

Sztuka czy wandalizm

Miasto jakie jest każdy widzi. Jednak czy ktokolwiek z mieszkańców dużych i mniejszych aglomeracji miejskich zastanawiał się kiedyś nad tym co znajduje się na murach otaczających ich  budynków? Dla jednych graffiti  to wandalizm a dla innych jest to sztuka ulicy.


Jednak na samym początku warto zastanowić się czym jest wspomniane graffiti? Graffiti są to elementy sztuki wizualnej - rysunki, podpisy czy obrazy, które zazwyczaj  umieszczane  w nielegalny sposób przestrzeni publicznej. Tematyka prezentowana przez "artystów" jest bardzo szeroka. 

autor: buzzastrall 2005
(http://column.blox.pl/2011/03/LECH-POZNANWILDA-GRAFFITI.html)
    

   http://sosnowiecfoto.blox.pl/2007/09/Graffiti.html
  

                                                   Murial wykonany w Krakowie
(http://mportalik.net.pl/printview.php?t=2896&start=0&sid=f3625c2d72751b10eb44cb9b141b8cd2).
    
Występuje wiele technik wykonania graffiti. Coraz powszechniejsze we współczesnym świecie artystycznym stał się Street Art. Granica między graffiti a Street Artem jest bardzo cienka i czasami ciężko jest odróżnić te dwie formy sztuki. 
Rozwój i upowszechnienie Street Artu przypisuje się londyńskiemu artyście graffiti o pseudonimie - Banksy. Czy jest to jego jego pseudonim czy prawdziwie nazwisko trudno zweryfikować. Pozostaje on postacią anonimową, ale bez wątpienia można go nazywać ikona obecnej kultury.


Dzieła tworzone przez Banksy'iego zazwyczaj przekazują informację humorystyczne bądź też bardziej poważne wiadomości o tematyce politycznej. Ma to służyć upiększaniu przestrzeni miejskiej. Budynki mają być nie tylko funkcjonalne ale też ładnie wyglądać. Dlatego też Street Artu nie można nazwać wandalizmem ale sztuką współczesną. Tak jak kiedyś artyści malowali obrazy i wystawili je w muzeach, tak obecnie grafficiarze tworzą działa przestrzeni publicznej. Dzięki temu dostęp do sztuki mają wszyscy ludzi bez względu na zajmowaną pozycję społeczną, posiadane wykształcenie czy orientację seksualną. Streetartowcy tworzą kulturę masową dla mas i przez masy. 
Idąc ulicą warto się zastanowić co znajduje się na budynku, który mijamy codziennie od kilku lat. Może nie jest to tylko proste hasło czy zwyczajny obrazek, wpisujący się w stereotypowy model graffiti. Społeczeństwo powinno spojrzeć na sztukę ulicy jako na coś więcej niż tylko "bazgroły na ścianie", które nic nie znaczą. Niosą one wizualne przesłanie, które powinny rozbudzać wyobraźnie każdego z odbiorców.